dziś był pogrzeb mojego ucznia i wychowanka Tomka P., chłopca, którego nikt nie rozumiał i któremu trudno było pomóc, trudno było go uchronić, bo jego odmienność i osobność rzucały się w oczy, tak samo jak zupełna bezbronność, a była to solidna inteligencja, wielka pracowitość, pewna szlachetność, uczciwość i wielkie cierpienie, które stało za tym wszystkim, pamiętam, jak kiedyś udowodnił mi, że w "Chłopach" Reymonta jest epizod z czerwoną nitką, którego zupełnie nie pamiętałam, musiałam przyznać mu rację, a on biedny pewnie całych tych "Chłopów" przeczytał, choć obowiązywał go tylko pierwszy tom, pamiętam jak się irytował, kiedy kilka razy poprawiałam jego wystąpienie maturalne, marszczył wtedy brwi bardziej niż zwykle, mruczał pod nosem, ale zdał na maksymalny wynik, on, który nie znosił, a może tylko nie umiał mówić do innych, pamiętam jak stał na korytarzu, zawsze w tej samej postawie, zawsze z boku, wycofany, z opuszczonymi ramionami, lekko zgarbiony, jak porzucona lalka, a przecież wszystko słyszał i zauważał, zabroniłam mu dokuczać, chłopaki pilnowali, żeby w drugiej szkole też mu nikt nie dokuczał, wiedzieli, że to słyszy, że rozumie, i jak przyszedł do szkoły, to miał długie włosy, ale potem ściął je na krótko i okazało się, że ma ładne regularne rysy, szkoda, że nigdy nie patrzył innym w oczy, czasami się roześmiał zduszonym pół-śmiechem i to było wydarzenie, to znaczyło, że naprawdę stało się coś zabawnego i nie mógł się oprzeć, zaskoczył wszystkich, gdy na studniówce tańczył i mam to na zdjęciu, miał ciemne włosy, ciemne oczy i bladą skórę; Tomek musiał już sobie iść, myślę, że sam o tym zdecydował, jest mi przykro, jestem smutna, choć nie byłam z nim blisko, zauważałam go jednak i wypytywałam o jego losy, poszedł na studia, radził sobie, teraz zauważam, że go nie ma, rzeczywistość i ludzie już go nie bolą, ale dla świata jest to stratą
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz