jakiś czas temu dostałam link do tej piosenki i teraz też wakacyjnie gdzieś sobie ona leci w tle,
rozumiem jej tekst, a to, co mi uleciało w odsłuchaniu, prześledziłam w tłumaczeniu, a potem postanowiłam nie słyszeć tego, za wszelką cenę nie słuchać i nie słyszeć, o czym jest ta piosenka, i nadal udaję, że nie słyszę, choć przecież wiem, pod skórą skór wiem; i jest taka powieść Żulczyka "Zrób mi jakąś krzywdę", nie czytałam jej jeszcze, choć od dawna o niej myślę i jej czas nadchodzi, wiem, że jak to Żulczyk, jakoś mnie to dotknie, może nie zawsze przyjemnie, ale na pewno prawdziwie, lubię prawdę, mam do niej sentyment... tymczasem idę przez wakacje, spacerowym, niefrasobliwym krokiem, kamienno-stalowa konstrukcja, w której wszystko wrze i kipi, przymykam oczy, słysząc i nie słysząc zarazem, pod nosem mruczę od kilku dni "zrób mi jakąś krzywdę", dokładnie te słowa za mną chodzą, dokładnie te wybijają mi mój rytm, powinnam przeczytać wreszcie tę książkę, w te wakacje, wkrótce, w nieodległym kiedyś
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz