Był kiedyś taki znakomity serial "House", głównym bohaterem był
przewrotnie inteligentny, cyniczny lekarz, który mawiał "Wszyscy
kłamią", co więcej umiał to sprawnie, nawet z wdziękiem udowodnić... i
choć podzielam tę opinię, jakoś nie chciałam się na nią zgodzić tak do
końca, wolałam wierzyć, że tak być nie musi, a jednak znowu.... od
pewnego czasu miałam poczucie, że mi w moim świecie i krajobrazie brzmi
pewien dysonans, domyślałam się go, ale wolałam założyć, że to jakieś
głupie przewrażliwienie, w końcu mam za sobą kilka ciężkich miesięcy w
pracy, które wypełniała dość gęsto 24-karatowa hipokryzja, dlatego
brałam pod uwagę, że przesadzam, że to pokłosie ostatnich doświadczeń,
ale jednak... okazuje się, że się nie myliłam w moich instynktach, już
wiem, gdzie leżało sobie piękne kłamstwo, wiem, co to był za dysonans,
więcej niż przewidywalny i skrzeczący mi nazbyt wyraźnie i wiem, czyje
nosił on imię, zatem....rzeczywiście wszyscy kłamią, być może nie da się
inaczej, być może...., ktoś mnie okłamał czy raczej usiłował okłamać,
znowu zupełnie niepotrzebnie i znowu wiedziałam o tym, choć miałam
nadzieję, że się mylę i znowu się nie myliłam, no cóż.... zdarza się...
chyba pomimo tego nadal wolę być tym, którego okłamują niż tym, który
kłamie, podlewam dziś tę myśl czerwonym winem. Jak to jest, że ludzie
zawsze tak chcą i wymagają prawdy i uczciwości, której sami dać nie
potrafią? Gorzki, prawie zabawny paradoks...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz