zasypiam popołudniami, zatrzaskuje mi się cały świat i zasypiam, nie ma mnie, totalna nieobecność, od dłuższego czasu już tak mam, prawie codziennie, niespecjalnie się temu opieram, widać coś we mnie tego potrzebuje, lubię spać, lubię ten stan niebytu, który na chwilę mnie resetuje i wszystko umie zawiesić w próżni, na chwilę unieważnić, napisałam dziś list - notatkę, pełna wahań, ale napisałam, i to było jednak fajne bardzo, w szkole mnóstwo pożegnań, bez przerwy, za moimi plecami podobno krążą jakieś uczniowskie petycje w mojej sprawie, miłe petycje, laurki dla mnie, co jest równie urocze i wzruszające, co daremne, ale nie umiem tego nie doceniać, przedziwny czas trwa teraz, cały ten łańcuch zmian, które zaczęły się dwa lata temu, może nawet wcześniej, zagęszcza się i ciągnie mnie do jakiegoś finału, którego nie umiem przewidzieć dość dokładnie, więc zasypiam; dziś w tle Lykke Li, na pętelce, a ja spałam i spałam, ponad godzinę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz