moje zwierzęta siadają (lub wręcz tracą przytomność) wieczorami, a nawet popołudniami w dziwnym układzie, tworzą taki dość regularny trójkąt na dywanie, zaczynam podejrzewać, że odprawiają jakieś zwierzęce gusła... tymczasem mam dziś domowy dzień... bo domowe dni bez szaleństw i wstrząsających wydarzeń są w porządku, stanowią materię życia i świat mi się dzięki nim nie kawałkuje i nie rozpada, za oknem jest ciepło, jest słońce i wszystko jest lepiej, światło po prostu wszystko zmienia, a może to tylko te zwierzęce czary, w każdym razie nastroje się wyrównały, jest dobrze;
pomyślałam ostatnio, że od ponad dwóch lat trwa łańcuch zmian, który dokądś zmierza, tzn. mam nadzieję, że dokądś... w każdym razie zauważam, jak przepoczwarza się powolnie rzeczywistość, długo byłam w tym zagubiona i pochłaniał mnie przygniatający niepokój, teraz już tylko czekam, co mi się przytrafi, martwię się co prawda, jak to ja, ale też jestem zaciekawiona i wierzę, że żadna z tych zmian mnie nie zgniecie, bo to przecież w końcu ja - solidna konstrukcja, no i zwierzaki gusła odprawiają, więc wiadomo....
znowu dziś biegałam, las wrzeszczy zielenią
znowu dziś biegałam, las wrzeszczy zielenią
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz