szybko i spontanicznie wybrałyśmy się do kina na... baśń grozy, chyba tak bym to właśnie przyporządkowała, niesamowita opowieść, niebanalna, zdecydowanie nie dla małych dzieci, bo autentycznie straszna, ale w całej swojej mrocznej fantastyce jakaś bardzo prawdziwa, ostatecznie na świecie są potwory i czasami trzeba przed nimi uciekać, czasami trzeba się ukryć, a czasami trzeba z nimi walczyć, siedziałyśmy ponad dwie godziny w napięciu i uwadze, co chyba dobrze świadczy o prowadzeniu fabuły i dynamice opowieści, efekty specjalne oczywiście były, ale w żadnym momencie nie przerodziły się w tanie efekciarstwo, tylko rzeczywiście służyły plastycznemu opowiedzeniu historii i kreacji postaci, straszne i piękne, bardzo straszne i bardzo piękne, wystarczająco, by nie mówić o drobnych usterkach, których postanowiłam nie uwieczniać i nie zapamiętywać, baśń dla dorosłych i dla podrośniętych dzieci (czyli tak zdecydowanie po 10 roku życia), maluchy (słusznie) wychodziły z kina, tymczasem ja siedziałam i bałam się, i wyjątkowo mi się to podobało, bo jakoś wierzyłam w pozytywny finał całości i wierzyłam w tę opowieść, w te pełne uroku, ale przecież potencjalnie niebezpieczne z powodu swoich osobliwości postaci, niepokoiła mnie ich niejednoznaczność i każda ze słabości, a przecież i tak chciałam, żeby im się udało, dziwny dysonans, przerażający
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz