czytam sobie powoli, w tempie więcej niż ślimaczym, ale czytam sobie, czas powieściowy rozciąga się zatem niemiłosiernie, ale to chyba dobrze, bo sposób pisania McEwana jest z gatunku kontemplacyjnych i filozofujących o rzeczywistości, a takie podejście wymaga czasu, smakowania słów, niby jest pewna opowieść, niby się dzieje, ale potężniejszą, bardziej znaczącą warstwą jest fundament opisywanych zdarzeń - emocjonalny czy jak w przypadku "Przetrzymać tę miłość" - moralny; jak zawsze wszystko osnute jest wokół jednego wydarzenia, wokół sytuacji, która przełamuje czyjeś życie na pół, w tej sprawie nie zgadzam się z pisarzem tylko w jednym: myślę, że w najzwyklejszym nawet ludzkim życiu jest kilka takich momentów przełomu, w każdym razie więcej niż jeden, ale sama idea "chwili, która wszystko odmienia" jest mi bardzo bliska, ostatecznie pamiętam moje chwile odmiany, że były, że rozłamywały czas i mnie samą na pół czy wręcz na drobne...
I. McEwan "Przetrzymać tę miłość" |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz