resztką sił doczłapałam dziś na koncert zespołu Bovska, w sumie ok, w sumie warto było, muzyka... myślę, że interesująca, choć nie do końca w spektrum moich gustów i upodobań, być może po prostu ta formacja ma najlepsze piosenki i płyty jeszcze przed sobą, mnie wszystko wydawało się zbyt elektroniczne i jednorodne, utwory takie jak "Kaktus" czy "Póki czas" zrobiły oczywiście furorę i rzeczywiście mi także najbardziej się podobały, warto też dodać, że dawno nie słyszałam tylu literacko dobrych tekstów, najważniejsza była jednak wokalistka, osoba urocza i pogodna, to co mówiła, to, jak się zachowywała, miało wielki wpływ na całokształt, gdyby tylko grali, a ona nie odzywałaby się, nie kontaktowała z widownią, nie opowiadała o piosenkach i zespole, to koncert byłby w ogólnym odczuciu przeciętny, przynajmniej dla mnie, a tak wyszłam z jakimiś niepojęcie przyjemnymi emocjami i ogólnym wrażeniem, że było przesympatycznie;
zatem Bovska - muzycznie obiecująco i z potencjałem, osobowościowo - genialnie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz