zawsze wydawało mi się to niemożliwe, żeby tak jesienią pojechać w góry, głównie z przyczyn pracowo-zawodowych, a tu proszę - wszystko bywa możliwe, i jak zejść z zaśnieżonych rejonów ku dolinom, to faktycznie jest i trwa sobie w najlepsze spływająca wodą jesień, czyli kolory, grzyby, wartkie wezbrane potoki, trochę deszcz, w sumie ładnie bardzo, całe 16 kilometrów niepodważalnej ładności na zupełnie pustych szlakach, jakby ludzi nie było, jakby to wszystko mi się śniło trochę, bo wszędzie mgła; bolą mnie nogi i jestem zmęczona, zjadłam prawdziwe oscypki, zmokłam trochę, piję wino na rozgrzewkę, jest wysoce w porządku
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz