To jest film mimo wszystko przeciętny. Simlat świetny aktorsko, choć jako postać przerysowany i sztampowy - bo jak policjant, to pije na umór, to wiecznie wymięty, to żona go rzuciła i generalnie facet sobie nie radzi w życiu, reszta aktorów mocno w tle. Opowieść zdaje się miała w umysłach odbiorców nieść świadomość, że oparto ją na autentycznych wydarzeniach, miała zostać niedopowiedziana, ale nie została, każda postać powinna tu być bowiem niejednoznaczna i budzić wątpliwości, i to byłby walor, a nie jest. Gramy w oczywistości i schematy. Bala jako przeintelektualizowany psychopata, żona jako zastraszona ofiara. Mam poczucie, że jest to opowieść pełna ślepych zaułków i niekonsekwencji w budowaniu fabuły i psychologii postaci, rwąca się po brzegach, taka historia mogła mieć lepszy scenariusz po prostu, bo miała wielki potencjał, a wszystko jest jednak jakieś płaskie, nieprzekonujące i zwyczajnie nie porywa. Jest to trochę wszystko i nic, coś pomiędzy kinem psychologicznym, thrillerem, a kryminałem, a jednocześnie wychodzi z tego jednak bardziej nic niż wszystko, jakby to było po prostu źle ulepione.
- Kiedy patrzysz w próżnię, to do niej przywykasz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz