resztką sił dowlokłam się na koncert, najwidoczniej ciągle mam słabość do Happysad i uważam, że na koncertach wypadają świetnie, tłumy piszczących nastolatków znoszę godnie, podobnie jak reszta ludzi w moim wieku, którzy też najwyraźniej nadal mają słabość do Happysad, koncert oczywiście bardzo fajny i co ciekawe była z mną Silk, od dawna się przecież nie widziałyśmy, Silk jak to ona płakała łzami jak grochy, a ja nie musiałam pytać dlaczego, tak się po prostu zdarza kobietom, które mają zbyt wiele słodko-gorzkich skojarzeń przyczepionych do piosenek popularnych zespołów, ja nie płakałam, ja generalnie płaczę ponadprzeciętnie rzadko, w gruncie rzeczy myślę, że tę sprawę z łzami odwala za nas obie Silk i chyba nam obu to odpowiada, prawie na pewno tak jest;
zatem koncert, zatem przypominanie zapomnianych piosenek, zatem niezły początek grudnia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz