byłam na nowym "Pitbullu", w dodatku dość pechowo od dwóch dni co krok natykam się na cudzą arogancję i bezczelność, nie zwykłą niegrzeczność, tylko bycie takim małym wszarzem, podłym małym, złośliwym, pogardzającym innymi ludźmi [chujkiem - cytat za: Bartek W.], i nie umiem się z tym pogodzić, no nie umiem, i ciągle myślę, co zrobić, a teraz jeszcze ten film, taki sobie po prawdzie, jest w nim wiele ciekawych momentów, ale fabuła jest poszatkowana, motywacje czasami z dupy wyciągnięte, najbardziej broni się główna para, ich relacje, związek jest swego rodzaju spoiwem filmu, broni się bardzo przede wszystkim Cielecka na drugim planie, jako postać prawdziwie tragiczna, zadziwiająco niezła jest też Bachleda, do tego kilka fajnych dialogów, kilka ciekawych scen, dynamika, ale całość jakaś rozlatująca się w rękach, w sumie jednak się oglądało przecież, ale poza okrucieństwem świata i bezzasadną podłością ludzi nic mi po tym filmie nie zostanie, zresztą może właśnie o to chodziło? tak naprawdę myślę jednak o rzeczywistości i o tym, co mogę zrobić z tym światem, który jest wokół mnie faktycznie i który stał się ostatnio niepokojąco lepki i paskudny [i nagle ten Leśmian mi się przyplątał: "taki to świat, niedobry świat...", sama nie wiem, skąd ten Leśmian, może dlatego, że dość podle nie mamy w tym roku z przyczyn więcej niż płytkich i niegodnych roku Leśmiana? bardzo to być może]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz