jako, że w kinie nuda, to siedzimy w domu, jemy sobie, snujemy się, czytamy, robimy piękne nic i czasami polujemy na jakiś film - w sumie są to święta idealne, całkiem inne od poprzedniej Wielkanocy, którą wspominam jako pasmo frustracji, ale Teraz? teraz jest dobrze, no i ten "Everest"...
jakiś rok temu Asia mówiła, że film fajny, ale jak (słusznie) ostrzegał jej syn "nie przywiązuj się do nikogo", jakoś umknęło mi wówczas, że obraz ten powstał w oparciu u prawdziwe wydarzenia, co czyni go tym bardziej wstrząsającym; jak sam tytuł wskazuje - "Everest" to historia o wchodzeniu na najwyższy szczyt świata, ale, rzecz cenna, jest to historia rzetelna, bez upiększania i hollywoodzkiego blichtru, w kolejnych obozach pod Everestem jest zgrzebnie i zimno, faceci noszą długie, wręcz niechlujne brody, polary, grubaśne kurtki, grube ciuchy w ogóle, dziewczyny nie łażą w pełnym makijażu ani we wdziankach podkreślających figurę, zwykle są potargane, jak to na górskiej wyprawie, jak ktoś zamarza, to odmrożenia są czymś znacznie więcej niż zaczerwienionym noskiem, a jak ktoś źle się czuje na wysokości, to dość obleśnie rzyga i kaszle krwią, i co więcej - bohaterowie filmu to co prawda ludzie z pasja, ale nie herosi, boją się, wahają, mają swoje rozterki, tutaj każda brawura lub nieostrożność kończy się cholernie źle, a jak pada śnieg to nie ma malowniczej lawiny w pełnym słońcu, tylko nic nie widać i jest groźnie, film ma więc miejscami walor dokumentu, pokazuje w bardzo prawdziwy sposób ekstremalnie niebezpieczną wyprawę, jest to zupełnie inne ujęcie od ucukrownego filmu o zbliżonej tematyce, jak np. "Granice wytrzymałości", gdzie wszyscy zasuwają w kolorowych ciuchach, jak z magazynu o górskiej wspinaczce, dokonują niebywałych akrobacji, a Izabela Skorupko nawet na kilku tysiącach metrów ma pełny makijaż, lekko rozwianą grzywkę i jest śliczna; film interesujący, jako mocna i wiarygodna historia o ludziach, którzy podejmują niebywałe ryzyko, zostawiają rodziny, dzieci, ryzykują życiem, a nawet wręcz poświęcają je, narażają się na kalectwo lub chorobę z powodu... gór, ja też lubię góry, ale nie aż tak, Karkonosze mi wystarczają.... całkowicie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz