dokładnie tydzień temu przyszła K., wiadomo, że młoda i piękna, opalona, bo jakaś Dominikana dopiero co była, jak zawsze charyzmatyczna i chropowata, ma teraz całe 21 lat, i ma w sobie nadal coś cudnego i dotkliwego, prawdziwy trujący bluszcz, jest niewątpliwie zapamiętywalna i była długi czas moim dzieckiem, więc fajnie, że się pokazuje, że przychodzi, taka kobieta już, dorosła, inteligentna, drapieżna i mocna, i tylko może gdzieś tam w środku tupiąca nóżką mała dziewczynka, ale i tak sprytna, ekstremalna postać, trzymam za nią kciuki i trochę podziwiam, okazuje się, że za mąż wyszła, za... no dojrzałego mężczyznę i jakimiś tam pieniędzmi, wpływami, możliwościami, z jakąś tam przeszłością, łatwo mogę sobie wyobrazić, że kompletnie stracił dla niej głowę, bo K. jest dokładnie Taka, że faceci po prostu tracą głowę, ale ona nie, ona nigdy do końca, i K. ma plany, i jest zadowolona, i zaprasza na weselne przyjęcie..., mieszka teraz obok mnie w pięknym starym domu z magnoliami, który od lat mnie zachwyca, gdy wiosną koło niego przechodzę, a teraz K. tam jest, jakby weszła do mojej bajki, do moich magnoliowych wyobrażeń, bo zawsze się zastanawiałam, kto tam mieszka, kim jest i jakie wiedzie życie w takim wspaniałym domostwie, które paruje od historii i sekretów, a teraz już nagle wiem, tam mieszka K., po prostu, i tylko... oby było dobrze wszystko, tak sobie teraz myślę, tak myślałam tydzień temu, gdy piłyśmy w Hebanie czekoladę i gadałyśmy, oby było dobrze, chyba tego się głównie chce dla dzieci, żeby właśnie było... dobrze, żeby to była dobra historia o czymś dobrym
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz