moją największą słabością są moje emocje, czy romantycznie mówiąc - moje serce, prawdziwe serce jest brzydkie, zwalisty mięsień, który pracuje, bo musi, ciągle mieli i przeżuwa krew, tymczasem jednak... to właśnie jest moją słabością, mielenie i przeżuwanie emocji, można tak to nazwać przecież - po prostu to jak bardzo wszystko mnie dotyczy i dotyka zawsze jest nadmierne;
na przykład pewna kobieta wraca do Polski, bo nie lubi uchodźców, bo z kolejny mężczyzną jej nie wyszło, bo tak; i ona chce mieć też rower, bo sprzedaje samochód (za drogi, psuje się itp.) i dokładnie wie, kto dla niej ten rower zdobędzie, ta sama kobieta nie lubi zwierząt, uważa je za obrzydliwe, choć udaje, że chodzi tylko o alergię, jest dość narcystyczna i przywykła dopinać swego, pewnie więc dostanie ten rower, pewnie nawet odzyska klucze od domu, który uważa za swój i który nim przecież częściowo jest, choć od dawna w nim nie mieszka, dbałam o jej orchidee i ogród, i teraz zastanawiam się, czy będzie zadowolona, poza tym wiem, że planuje przeczyścić piec, ma już zatem konkretne plany i je zrealizuje, bo taka jest, zresztą wielu jej planów tylko się domyślam, i już rozważam, jak się uchylić, jak się przed tym wybronić, żeby mnie to nie dotyczyło, myślę, że muszę trzymać z daleka od niej mojego psa, bo gotowa go faktycznie "ukatrupić", myślę, że muszę trzymać od niej z daleka siebie, zresztą ja w ogóle nie chce tego wszystkiego, nie chce w tym uczestniczyć, nie chcę, nie chcę i nie chcę i kipi we mnie złość, że być może komukolwiek będzie się wydawało, że powinnam, jednakoż ....jestem mistrzem szlachetnej sztuki uniku i już szukam bocznych ścieżek i tylko jeszcze moje drobne słabości rzucają mi pod nogi kłody, a ja zaciskam oczy i skaczę, i zwiewam, już od wczoraj po cichutku, choć jest to kosztowne, zawodzą mi w tle moje emocję, moje powinności, moje sentymenty, wycofuje się krok po kroku, już prawie mnie nie ma, już jestem coraz mniej, mam taki mały alarm... teraz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz