Breslau w ogniu dogasającej II wojny światowej... mimo wszystko niezwykłe Breslau, pełne wielkich i małych tragedii, pełne śmierci, oglądane od strony kanałów, którymi przemykają się ludzie, od strony szpitali, opuszczonych magazynów, rozkopanych ulic, upadających domów, od strony ciemnych interesów i strachu, bo idą Rosjanie... , bo ciągle ich słychać, to jest Breslau widziane od strony Niemców. Cenna perspektywa. I Mock, stary już, ranny, z okaleczoną twarzą, który wbrew rozsądkowi i specyfice czasów rusza w pogoń za mordercą i gwałcicielem młodziutkiej dziewczyny, tylko dlatego, że spojrzałam mu w oczy i że ktoś go poprosił... Mock, który mimo swoich rozlicznych słabości, nie tylko do alkoholu i kobiet, mimo porywczości i obcesowości wydaje się być ostatnim sprawiedliwym w dogorywającym mieście. I znowu coś w imię tej pogoni za sprawiedliwością traci i znowu nie umie mimo to się zatrzymać. Ginie jego brat Franz, gubi się gdzieś pełna żalu żona, zmęczona kolejnymi złamanymi obietnicami, odchodzi legendarny profesor Lasarius i wreszcie giną bandyci, z którymi w dziwnej symbiozie trwał od lat nasz detektyw. I ta śmierć Zupitzy i Wirtha okazuje się jedną z najbardziej poruszających i mocnych scen powieści. Mock traci najlojalniejszych przyjaciół, zbyt późno uświadamiając sobie ich wartość... nie umiem się zdecydować czy historia, czy psychologia są tu najmocniejszą stroną powieści, wydaje mi się, że świetnie się przenikają. I jest to też opowieść o wielkiej samotności człowieka, który spala siebie i swoje życie w dążeniu do prawdy i nie umie przestać. Intryga jak zawsze rozwija się w nieprzewidywalnym kierunku, wszelkie ludzkie opętania, słabości i silne emocje na granicy obsesji, fanatyzmu, szaleństwa kotłują się w niej cały czas i wiodą do naprawdę mocnego finału. Patrzę na życie Mocka z perspektywy czterech tomów serii i myślę, co jeszcze? co więcej może mu się przytrafić? i będę czytała kolejne, bo chcę wiedzieć...
Marek Krajewski "Festung Breslau" |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz