podróżuję, naprzeciwko mnie pewna pani uparcie zajęta sobą i ok, i fajnie, bo nie lubię podróżnych zaczepiaczy, czyta i czyta, nie udało mi się podejrzeć co to było, ale pochlania ja ta lektura całkowicie i konsekwentnie i myślę sobie, że ładnie jej w tym niebieskim sweterku, że ma groźną minę, ale to przecież o niczym nie świadczy, biała torebka jest nienagannie czysta, siwe włosy starannie ułożone... patrze na stare kobiety i zawsze przewiduje moment, w którym stanę się jedna z nich, czasami myślę o tym z żalem, czasami zaledwie z zaciekawieniem, a zaraz potem myślę o tym, że każda z nich była taka jak ja, że były kiedyś małymi dziewczynkami w kolanówkach i sukienkach, którym matki zaplatały warkocze, były dziewczynami skrycie zakochanymi w chłopcu, który się tego nie domyślał, był matkami lub tylko pragnęły nimi być, miały mężów, kochanków, przyjaciółki, z którymi plotkowały, i przecież wiem, że starość nie znaczy, że to się kończy, może tylko się zmienia, ogranicza wraz z kręgiem ludzi, którzy znikają zabrani przez czas, my kobiety żyjemy dłużej, czasami bardzo długo, więc są takie jak ja, a ja jestem taka jak one, kiedyś moje ciemne włosy będą całkiem białe i jestem tego trochę ciekawa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz