Kuba kiedyś często opowiadał mi o swoim upodobaniu do powieści Gaimana, regularnie do tego wracał, mnie wówczas Gaiman kojarzył się wyłącznie z filmem "Gwiezdny pył", czyli ekranizacją jednej z jego powieści, której zresztą nie czytałam, mimo to zapadł mi w pamięć przez Kuby gadanie ten Gaiman i teraz gdzieś jakoś kupiłam coś.... i przeczytałam i muszę powiedzieć, że jest to pisarstwo niezwykłe, bajkowe, ale w sposób, który w tym samym stopniu jest dla dorosłych, co dla nastoletnich dzieci, jest w tej książce niewątpliwie magia, ale bez tworzenia światów, bez typowej dla Tolkiena na przykład skłonności do budowania rozległej alternatywnej rzeczywistości i opisywania jej w szczegółach, to nie jest fantasy, u Gaimana metafizyka jest wpleciona w świat rzeczywisty bez objaśnień, po prostu pojawia się, istnieje, wydarza się i jakoś się w nią wierzy, pomimo całej jej mroczności jest w niej coś urzekającego, autentycznego i optymistycznego, jest jakiś porządek, "Ocean na końcu drogi" to piękna historia, jakiś zupełnie niesamowity świat, który w niej wykwita i wydaje się pomimo swej niezwykłości zaskakująco swojski, co więcej wydaje się odpowiedzią na wiele wątpliwości i tęsknot, przynajmniej moich... niby bajka, ale przecież nie dla dzieci, nie dla małych dzieci w każdym razie, są tam wspomnienia z dzieciństwa - motyw stary jak świat, a jednak tu wydaje się świeży, jest mały chłopiec i dziewczynka, rodzina tajemniczych kobiet, świat, który skrywa inny świat, jest brak zrozumienia między dorosłymi i dziećmi, chaos, który ciągle czyha, by skaleczyć rzeczywistość, pozorność tego, co widzimy, wiemy i zapamiętujemy, i magia, mnóstwo specyficznej magii, ale bez różdżek i zaklęć, bez taniego sztafażu, z którym słowo "magia" zwykle się kojarzy, no świetny ten Gaiman..., mocne strony to zwłaszcza: psychologia postaci, a także ich relacji; gęstość atmosfery (klimat, koloryt, kreacja świata są takie bardzo "noir" niekiedy, jakby coś między filmami Tima Burtona, serią "Osobliwy dom pani Peregrine", a "Zagubioną autostradą" Lyncha czy nawet niektórymi wątkami obecnymi u Kinga, np. opętanie ludzi przez obcą siłę/zjawisko/istotę - wszystko to można skojarzyć z tą powieścią, a zarazem nie ma tam żadnych prostych kalek czy zapożyczeń), sceny są jak z horroru momentami, a z drugiej strony czasami to rzetelna powieść obyczajowa; czy wreszcie filozoficzna wymowa utworu, w którym świat to tylko płachta na metafizycznym fundamencie, który jest poza nią... - no wszystko to jest bardzo dobre, jak dla mnie Gaiman to zdecydowanie odkrycie, jeszcze coś poczytam na pewno
|
Neil Gaiman "Ocean na końcu drogi" |
|
Neil Gaiman "Ocean na końcu drogi" |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz