przypomniałam sobie ostatnio, jak lubię smyczkowe instrumenty i klasyczne granie, więc Agnes niedawno odkryta gra sobie dziś w tle, opowiada o klątwach i nie tylko;
coraz częściej myślę, że nad 2017 wisi jakieś przekleństwo rozpadu, pozorów i udawań, otaczają mnie ludzie, którzy zwyczajnie kłamią w różnych sensach i odcieniach tego słowa, widzę to, nawet kiedy się nabieram, widzę i czuję cały ten sztafaż, ale mnie to nieprawdopodobnie nuży i zniechęca, uwiera mnie to cały czas, w makroświecie - okropnie, w pracy - strasznie, w życiu pozapracowym także nie mogę się od tego ostatnio opędzić na wielu frontach, gdzie się nie obrócę widzę mniejsze i większe kombinacje i łgarstwa, które osadzają się na przestrzeni jak trująca szadź i wszystko brudzą, jakie to przykre, że rzeczy nie mogą być takimi, jakimi są, że gramy w gry, w których zawsze ktoś musi przegrywać i że tak rzadko wystarcza nam nasza własna twarz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz