sobota, 24 lutego 2018

Sofokles by pozazdrościł ("Sen Kasandry")

są jeszcze ferie to oglądamy... film dość stary, zaległy, a sądząc po tytule - z dala zalatujący grecką mitologią i fatum, tymczasem na początku dwa wesołe chłopaki płyną z dziewczynami na łódce o wdzięcznej nazwie "Sen Kasandry" i jest im fajnie, i myślę sobie od razu - przestrzeliłam, będzie obyczajowo i lekko, neurotycznie i ironicznie, bo Allen ma i takie filmy przecież, a tu tymczasem wykwitła z tego prawdziwa grecka tragedia, krwawa, pełna tragicznych konfliktów, pozornych wyborów, a wszystko jak w szanującym się dramacie klasycznym utopione w rodzinnym, gęstym sosie... i niby film nie zebrał wstrząsających recenzji i rangi arcydzieła nikt mu nie dał, ale mnie się to podobało i już, genialna kompozycja, nawet Sofokles by zazdrościł Allenowi, do tego dobrzy aktorzy (młodziutki McGregor, jakiś taki śmieszny Farrell i cudna Sally Hawkins, którą lubię i obserwuję od czasu ekranizacji "Perswazji"), zwroty akcji całkiem zaskakujące, zwłaszcza w finale i dramat, prawdziwy dramat, fatalizm ludzkiego losu, emocje, wartości, więzy i uwiązania rodzinne - prawdziwa antyczna tragedia...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz