moja lektura mocno zaległa, bo i Masłowską nauczyłam się doceniać z czasem, długo nie czytałam jej wcale, jakoś zawsze mam wątpliwości, gdy kogoś otacza wielki cudzy zachwyt, czy ja się w tym odnajdę, ale... odnajduję się, "Paw królowej" to była dla mnie taka lektura mocno zaległa, kupiłam go rok temu przy okazji spotkania autorskiego z Masłowską, która zrobiła na mnie dobre wrażenie - taka wielka inteligencja i wielka oryginalność, osoba zdecydowanie wyjątkowa i godna uwagi - no i teraz przeczytałam...
Dorota Masłowska "Paw królowej" |
"Paw królowej" to powieść, która ma świetny, totalnie nieprzezroczysty język, jakby utkany z hiphopowej miejskiej ballady o ludziach, którzy w tym wielkim mieście w różnych konfiguracjach utknęli, zostali przez miasto wykreowani, wytworzeni i przerzuci. Utwór zawiera cztery opowieści, każda ma swego rodzaju refren, powtarzalną frazę, do tego dużo groteski, ironii, autoironii, bo Masłowska jest jedną z bohaterek powieści, i to chyba taką najbardziej migoczącą i zmienną (zapomniana artystka, domowa kura, DJka, złośliwy obserwator świata, szansonistka, potencjalna ofiara hejtu?). Oprócz niej jest kilka postaci kluczowych, których ścieżki regularnie się przecinają: brzydka i wyśmiewana dziewczyna - Patrycja; pracująca w piekarni, ale aspirującą to lepszego, ciekawszego życia - Katarzyna Lep; przebrzmiewający pseudoartysta uzależniony od gier komputerowych - Stanisław Retro; oraz spryciarz, który sprzedaje medialnie co tylko chce masowemu odbiorcy, ale też okazuje się niewolnikiem świata, który sam stwarza - Szymon Rybaczko. To są bardzo ciekawe postaci. Znamy ich od spodu ich własnego naskórka, od strony najskrytszych myśli, od strony klęsk, od strony niewylęgniętych marzeń i obaw, bo to właśnie stylizowany na hip hop język, którym pisze Masłowska tak ich obnaża. I trochę to jest satyra obyczajowa, a trochę to satyra na grząski i bezczelny show-biznes, ale przede wszystkim opowieść o ludziach, której kluczowym bohaterem jest w gruncie rzeczy język tej opowieści, bo to on ich tak specyficznie opowiada, on zdradza ich najgłębsze jestestwo, tożsamość, uwikłania. Nie wiem, czy od czasów Gombrowicza ktoś tak pisał, tworzył tak konsekwentnie groteskowy świat, pokazywał schematy i formy, gesty, całą tę umowność, z której jest zbudowana codzienność i w której ludzie utknęli. I to w dodatku dokonuje się to głównie poprzez język, który też przecież jest pewną formą, ludzkim wytworem. Poza tym zarówno Masłowska, jak i Gombrowicz w swojej prozie pokazują te najgłębsze tkanki rzeczywistości i aż trudno przestać patrzeć, tak są bezlitośni. I to jest trudne, i to można rozumieć i podziwiać lub może to do człowieka w ogóle nie mówić. Do mnie chyba po prostu mówi ten hiphopowy słowotok. Ta ironia, ten dystans, inwersje, żonglerki słowem. Jestem pod wrażeniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz