niedziela, 24 listopada 2019

lekkość i wdzięk - tylko i aż ("Związek otwarty" w Teatrze Lubuskim w ZG)

"Związek otwarty" to sztuka lekka i rozrywkowa, ale nie tylko, w swej konwencji jest bardzo farsowa, trochę w klimacie komedii dell`arte, bo były momenty pewnego improwizowania i swobody aktorów, którzy dzięki temu umiejętnie żonglowali emocjami widza, rozbijali iluzję sceniczną, stając jakby obok swoich ról; jeśli chodzi o akcję, to jest to opowieść o małżeństwie, o zdradzie, przywiązaniu, wzajemnych uwikłaniach, także o miłości, ale też o stereotypach, przeświadczeniach, manipulacjach i skomplikowanych relacjach, trochę to żart, ale trochę dramat, bo przecież nie zawsze się śmiałam, spektakl miał w sobie jednak cały czas pewną lekkość, której głównym źródłem był wdzięk głównej pary aktorskiej: Romany Filipowskiej i Wojciecha Romańczyka, którzy razem na scenie zawsze wypadają dobrze oraz po prostu dobry tekst sztuki (autorstwa włoskiego noblisty Dario Fo i jego żony aktorki, Francy Rame). Miałam jakiś niedosyt po tej sztuce. Być może ten element rozrywki i farsowości zanadto przeważył nad elementem refleksji, który w tym tekście potencjalnie mocno był zawarty; sztuka jest udana, ale punkty ciężkości można było rozłożyć inaczej, bardziej w kierunku emocjonalnej refleksji, i wierze, że wymowa spektaklu byłaby bardziej uniwersalna, byłaby nie tylko historią pewnej sympatycznej pary, ale też ponadczasową historią o relacjach, tekst jest naprawdę zabawny, więc rozbijałby nadmierną powagę i patos, i nawet w dwóch czy trzech momentach to się ładnie udało, ale... to mimo wszystko trochę za mało. "Związek otwarty" w wykonaniu aktorów lubuskiego teatru to przede wszystkim farsowa historia, przede wszystkim przyjemna rozrywka, ale potencjał tej opowieści, emocje do wygrania były bogatsze i to się zgubiło.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz