klasyczna sztuka (Czechow, wiadomo...) w klasycznej realizacji (co stanowi pewną rzadkość) - zabrałam dzieci, podobało mi się... i nawet podobało im się, czasami fajnie jest zobaczyć coś po prostu zwykłego i trochę retro, opowieść o ludziach, o osobowościach, o sytuacjach, dobrze opowiedzianą, dobrze zagraną, ale w tak zwanym międzyczasie spotkanie z człowiekiem ważnym w tym teatrze, który najwyraźniej lubi dźwięk swojego głosu i własne zadęcie, to mi przeszkadzało, to było takie sobie, zbędna bufonada, i może przykre jest tylko to, że z powodu form, z powodu zwykłego dobrego wychowania godzimy się na to, co nas uwiera, co bywa mocno przeciętne, godzimy się na zbędne mądrowanie się, na całkowicie niepotrzebne podtrzymywanie dyskusji, która nią nie jest, bo stanowi monolog samozachwycenia, myślałam dziś właśnie o tym, o dobrej sztuce w tradycyjnych ujęciach, która bywa cenna i przyjemna, i o ludziach zbyt długo stojących w świetle, którzy stracili do siebie dystans, bo nikt im nigdy dość wyraźnienie nie powiedział: STOP, jesteś tylko sobą, masz tylko siebie światu do zaoferowania, więc nie przeszacuj swej wartości
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz