"93-letni Anglik, Wilf Russel, bohater II wojny światowej zmarł w domu opieki 29 marca o 6.50. Miał demencję, przestał poznawać swoją żonę, z którą był 71 lat. Małżonka zmarła zaledwie 4 minuty po jego śmierci."
I nie wiem, czy za tym komunikatem stoi jakieś piękne życie, czy może chodzi o to, że jest to piękna śmierć i może właśnie tylko tak należałoby umierać - tak sobie pomyślałam i zganiłam się za tę myśl, bo przecież nic nie wiem ani o tych ludziach, ani o umieraniu. Nie mam więc prawa do żadnej zazdrości czy wartościowań, i tylko jakiś żal i niepokój, które się z tym moim myśleniem kryją są rzeczywiście moje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz