Jest w "Pasażerze na gapę" kilka elementów świetnych i kilka takich sobie klisz, ale tak naprawdę to, czy ten kryminał będzie się czytelnikowi podobał (w większej niż zazwyczaj mierze) zależy od gustów i upodobań; bo jeśli ktoś lub utwory Krajewskiego czy Miłoszewskiego, z misternie zaplecioną intrygą, galerią nieprzeciętych postaci oraz precyzyjnie odmalowanym znaczącym i bogatym tłem obyczajowym i historycznym, to tego u Bednarka po prostu nie ma. Jeśli jednak czytelnik lubi dynamiczne opowieści, w których stawia się głównie na ujętą w krótkie rozdziały akcję, wyrazistych, choć nielicznych bohaterów oraz brutalne, niekiedy wręcz szokujące sceny przemocy to będzie "Pasażerem na gapę" zachwycony. Ja byłam zaintrygowana, ale nadal mam mocno mieszane uczucia.
Magda i Maciej to para złodziei - są młodzi, bardzo zakochani, piękni, sprytni, mocno sobie oddani, uwielbiają ryzyko, łatwe pieniądze, brawurę i mają wiele nierzadko dość naiwnych marzeń oraz planów na przyszłość - para jakby wycięta wprost z amerykańskiego kina akcji ("Dzikość serca", "Prawdziwy romans", "Szybcy i wściekli", "Drive", "Baby driver", "Samotne serca"). I to jest bardzo efektowna, choć mocno przewidywalna klisza. Mimo ich egoizmu, złodziejstwa i wielu błędów są tak urokliwą w swym młodzieńczym zakochaniu parą, że czytelnik jest im w stanie wiele wybaczyć i trzyma za nich kciuki, co więcej nawet ścigający ich stróż prawa jest im w stanie wiele wybaczyć, bo ich złodziejskie dokonania blado wypadają przy bestialskim mordercy, który wplątuje się w losy tej dwójki... Poznajmy ich po nieudanym skoku, w którym giną niemalże wszyscy członkowie grupy, do której należeli Maciej i Magda, chłopak trafia do szpitala psychiatrycznego, unikając w ten sposób więzienia, obmyśla misterny plan ucieczki, w którym ma mu pomóc pozostająca na wolności ukochana. Dość pechowo w ostatniej chwili do sali, w której samotnie przebywa Maciej przybywa nowy pacjent - Konrad Mączyński, znacznie starszy, nieco namolny, rozgadany i niby skupiony na własnej nudnej gawędzie, ale dość spostrzegawczy i sprytny, aby szantażem zmusić chłopaka, by uciekli razem. Maciej zabiera obcego, kompletnie zaskakując Magdę, wyruszają razem do Czech z człowiekiem, który jak się wkrótce okazuje jest opętanym zemstą i żądzą krwi brutalnym mordercą. Jest to obiecujący początek: ciekawa sytuacja, zawikłane i trudne od początku relacje między bohaterami. Na poziomie psychologicznym czy nawet psychiatrycznym widać, że autor posiłkował się wiedzą z tej dziedziny. I bardzo dobrze. Dodatkowo dość szybko pojawia się czwarty bohater, policjant, który schwytał Mączyńskiego i teraz wznawia pościg, traktując sprawę zbiegłego mordercy bardzo osobiście. Wszystko w tej powieści rozgrywa się między tą czwórką postaci, nieliczni bohaterowie drugiego planu to tylko kilkoma gestami zarysowane figury, które mają rzucać odpowiednie światło na głównych bohaterów, stwarzać pewną ramę dla nich, skłaniać ich do działania, pomagać im bądź przeszkadzać, dopełniać ich wizerunku.
Świat powieściowy też opisany jest tylko w takim zakresie, w jakim jest to bezwzględnie konieczne. Szpital, miasteczko i dworzec w Czechach, przedmieścia polskich miast, zapomniany domek w lesie, hotele, jakaś cela, jakiś pokój - zarysowane bez szczegółów, nie one zatem stanowią o klimacie utworu. Można by wręcz odnieść wrażenie, że te wszystkie miejsca są tak uniwersalne i umowne, że akcja utworu mogłaby się toczyć gdziekolwiek indziej w Europie, czy nawet w którejś z Ameryk. I to jest trochę starta dla czytelnika, który lubi osadzić sobie opowieść w konkretnej rzeczywistości, ale z drugiej strony należy dać prawo autowi, by skupił się na zwrotach akcji i bohaterach, w końcu są też i tacy odbiorcy, którzy wolą dostać dynamiczną opowieść bez nadmiernej obudowy. Jak już wspomniałam jest to rzecz upodobań. Poza tym "Pasażer na gapę" nie jest w gruncie rzeczy historią o świecie osadzoną w konkretnej i znaczącej przestrzeni kulturowej czy obyczajowej, jest przede wszystkim historią o relacjach, o grach, które ludzie między sobą prowadzą, o egoizmie, okrucieństwie, zemście, uporze, o trudnych wyborach. Pod tym względem utwór Bednarka jest książką bardzo interesującą, bo dynamika i zmienność relacji jest w tej powieści większa nawet od sensacyjnej akcji.
Początkowo wydaje się, że to Maciek dominuje w romantycznym związku, z czasem układ sił, a także wiedza czytelnika na ten temat mocno się zmienia, to Magda jest osobowością trudniejszą, mniej oczywistą, do końca nieprzewidywalną i to ona wydaje się mocniejsza i inteligentniejsza z dwojga młodych. Psychopatyczny przestępca także ciągle uzupełnia swój wizerunek, czytelnik ma szansę poznać jego sposób myślenia, motywacje, obsesje. Pod wieloma względami tak samo jak młodzi zakochani jest to też dość klasycznie zbudowany morderca, do pewnego momentu żył jak przykładny ojciec i mąż, aż pod wpływem jednej informacji wszystkich zaskoczył bestialskimi zbrodniami, co więcej spodobało mu się i zapragnął je kontynuować. I to też mi zapachniało amerykańskim kinem sensacyjnym czy nawet bardziej serialami z serii CSI i im podobnymi oraz stworzonym przez nie konstruktem seryjnego mordercy o psychotycznych skłonnościach. Z kolei ścigający uciekinierów policjant to mądry doświadczony śledczy, tuż przed emeryturą, z dość uporządkowanym życiem rodzinnym, oddany pracy, indywidualista działający niekiedy na granicy prawa, ale zawsze w dobrej wierze, uparty, przenikliwy, zawsze dwa kroki przed innymi. Też klisza, też postać, którą wielbiciel kina sensacyjnego czy kryminałów, może znać skądinąd, kojarzyć z innymi bohaterami odlanymi z tej samej sztancy. I chyba to mi najbardziej przeszkadzało przez dość długi czas w tej powieści: że tych bohaterów świetnie się czyta, dobrze ich sobie można wyobrazić, zrozumieć nawet, są wyraziści, ale zarazem są to postaci wtórne i nienowe. Tak myślałam przez trzy czwarte "Pasażera na gapę" i nadal nie wycofuję się z tego przeświadczenia, ale też muszę przyznać, że finalnie każda z tych postaci jakoś zaskakuje, z każdą dzieje się coś takiego, co z perspektywy całości nadaje tym bohaterom psychologicznej głębi i pozwala dostrzec w nich coś więcej niż proste klisze. Bo owszem ich podstawowa konstrukcja to kalka z tego, co znamy z kina, seriali i z powieści kryminalnych i sensacyjnych, ale może właśnie dlatego w finale ci bohaterowie są tak nieprzewidywalni. Losy Mączyńskiego kończą się tak, że od razu wiadomo, że ta powieść nie jest o nim i nie on był tu najważniejszy, on tylko stworzył zło, wobec którego musieli stanąć i opowiedzieć się pozostali bohaterowie. Znużony i zirytowany ludźmi i światem policjant indywidualista robi totalną woltę i zamiast popaść w zgorzknienie lub bohatersko zginać staje się zaskakującym animatorem wielu wydarzeń. Zakochani też zaskakują i tu rzecz najlepsza - kompozycja powieści jest otwarta, mamy sporo sugestii, ale żadnych oczywistych odpowiedzi jak skończy ta para, każde z nich się zmieniło, co więcej każde z nich zmieniło się inaczej i w innym kierunku, moment kluczowy dla tego związku dopiero nadejdzie, ale czytelnik już go nie zobaczy w powieści, może go tylko dograć na swojej wyobraźni i to jest psychologicznie pieklenie ciekawe.
Poza kliszami, co do których nadal mam mieszane uczucia, jest w tej powieści też dużo zbędnego brudu życia. Oprócz tego, co oczywiste, czyli opisów bestialskich i okrutnych mordów (jeśli ktoś jest wrażliwy naprawdę nie powinien sobie tego robić i czytać, to nie jest książka dla delikatnych osób) ludzie w tej powieści są często bez powodu paskudni i nieprzyjemni. Personel szpitala psychiatrycznego szczególnie wypada tu przesadnie, pomyśleć by można, że pracujący w nim ludzie mają więcej patologicznych skłonności niż pacjenci. Rodzina Magdy jest uwarunkowana dziedziczeniem jak w powieściach naturalistycznych z XIX wieku. Rodzina policjanta przesiąknięta fałszywymi emocjami związanymi z zięciem, które jakoś nieprzekonująco i na siłę zaczynają się rozwijać w cukierkowym kierunku pod koniec powieści. Nawet młodzi "przyjaciele" Magdy i Maćka z przeszłości to też w większości antypatyczne postaci. Dawny wróg Mączyńskiego i ożywiony tylko we wspomnieniach jego dawny przyjaciel - to także mocno tacy sobie ludzie. I jest w tym jakaś przesada. Jednostronny, a przez to zakrzywiony obraz rzeczywistości, który narusza wiarygodność całej opowieści. Bo oczywiście ludzie są też Tacy, jak opisuje Bednarek, ale są nie tylko Tacy. Młodzi złodzieje, którzy bywają bezmyślni i bezwzględni, gotowi skroić i oszukać absolutnie każdego wypadają na tym tle niegroźnie, a przecież i to nie do końca jest prawdą. Obiektywnie patrząc można ich oskarżyć o współudział w co najmniej jednej zbrodni Mączyńskiego, podczas której byli obecni z powodu własnych wcześniejszych wyborów. W tym brudnym świcie jednak trochę to umyka dzięki temu że są piękni i młodzi, dzięki wątkowi szczenięcej miłości, która wydaje się być niemal jedyną ozdobą rzeczywistości powieściowej. I jest w tym jakaś gierka z czytelnikiem i jakaś nieprawdziwość, która osłabiła wymowę psychologiczną powieści. A gdyby tak pogłębić wspomnienia Mączyńskiego o Aldonce? A gdyby tak rozwinąć wątek brata Magdy i uczuć między tym rodzeństwem? A gdyby tak napisać więcej o policjancie Szarkim i rozwinąć jego kiełkującą przyjaźń ze ścigającym uciekinierów policjantem? A gdyby tak bez uników i usprawiedliwień dać szansę Magdzie i Maciejowi przyznać, że są zdeprawowani i skłonni do zła bardziej niż myślą? Kilka wątków, a spektrum świata powieściowego by się rozrosło i zyskało wiarygodniejszą, bo pełniejszą i bardziej zrównoważoną perspektywę. Gdzieś ta powieść traci balans i ta strata rzutuje na całość.
Niemniej..... "Pasażer na gapę" to mocna, dynamiczna, psychologicznie interesująca powieść. Dla fanów gatunku z pewnością szansa na dobrą rozrywkę. Intryga nie jest może zawikłana, ale jej przebieg potrafi zaskoczyć. Ciekawie prowadzony jest rozwój relacji między postaciami, które czytelnik ma szansę w kilku etapach i odsłonach odkrywać, w dużej mierze dzięki dość umiejętnie wplecionym w główny watek retrospekcjom (świetnie uzupełniają one wątek główny na początku powieści, potem zdarza się jednak, że trochę rozbijają akcję). Dla mocnego finału i otwartego zakończenia (bardzo, bardzo intrygujący pomysł) warto przeczytać.
Za możliwość przeczytania "Pasażera na gapę" dziękuję organizatorce book tour Andżelice Jaczyńskiej oraz Czytam dla przyjemności, a także autorowi - Adrianowi Bednarkowi.
Dziękuję za recenzję :).
OdpowiedzUsuń