dziś rano jedynym z pierwszych widoków był skrawek tęczy nad ZG, ekstremalnie wyrazisty, był jak kolorowa drzazga wbita w miasto, a przecież nie padało, nie było wilgoci, w czym się to światło rozprasza?..., stałam i patrzyłam na szarą kopułę nieba i uświadomiłam sobie, że to pył, brudny smogowy pył, to jego cząsteczki robią tęczę i to w moim mieście, które jak na polskie warunki jest jeszcze stosunkowo czyste i przez większość czasu da się oddychać;
piłam kawę i patrzyłam na tęczę, kolejny raz w ostatnim czasie pomyślałam, że świat nam się kończy i - bez cienia satysfakcji, znacznie ciszej, z prawdziwa przykrością - pomyślało mi też się prawie samo, że na to zasługujemy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz