piątek, 10 stycznia 2020

dawno temu we Wrocławiu (Marek Krajewski "Śmierć w Breslau") (2/52)

Od dawna zamierzałam się "zabrać" za Krajewskiego i pokonać serię o Mocku i oto nadszedł ten czas.... zaczęłam od "Śmierci w Breslau", bo to najlepszy możliwy początek, najbardziej oczywisty, pierwsza książka o słynnym już detektywie i zarazem pisarskie początki Krajewskiego... przez ostatnie kilkanaście lat stworzono wiele recenzji, a książka zdobyła rzesze fanów, którzy dali się porwać stworzonej przez pisarza postaci, a przede wszystkim pięknemu Breslau odtworzonemu z wielką rzetelnością i niebywałym wyczuciem, mam więc wrażenie, że cokolwiek napiszę będzie wtórne, będzie echem cudzych zachwytów lub wątpliwości, więc napiszę w miarę krótko i hasłowo; po pierwsze w moim odczuciu "Śmierć w Breslau" jest to powieść dobra, jak na debiut nawet bardzo dobra, choć nie wolna od kompozycyjnych usterek; po drugie absolutnie zachwyca mnie zbudowany w niej świat przedwojennego Breslau, detale ubioru, opisy miejsc, rekwizytów, obyczajów - WSZYSTKO na tym poziomie wykracza daleko poza to, czego zwykle oczekuje się od literatury popularnej i wkracza raczej w rejestry literatury pięknej, stworzenie takiej wizji miasta wymaga niebywałej wiedzy, researchu, ale też plastycznej, artystycznej wyobraźni, Breslau Krajewskiego jest powieściowo doskonałe, jest takim samym bohaterem utworu jak Mock czy jego podwładny Anwaldt, jest znaczące, wyraziste, świetne po prostu; po trzecie doceniam zawiłą intrygę kryminalną: młoda arystokratka zamordowana w rytualny sposób, skorpiony, krwawe napisy na ścianie.... cały ten sztafaż działa na wyobraźnię, jednakże w drugiej części powieści zaczęła mi się ta kryminalna zagadka odklejać od rzeczywistości, logicznie Krajewski w toku śledztwa Mocka (czy w większej części Anwaldta, bo przecież to o jego odkrycia co do przeszłości rodziny von der Maltenów chodzi) prowadzi ten watek dobrze, ale jego chronologiczna rozległość czyni go jednak dość abstrakcyjnym, bo z jednej strony mamy namacalne, w detalach wyrysowane Breslau, które zakorzenia odbiorcę w przedwojennym Wrocławiu, a z drugiej nitki intrygi, które sięgają zapomnianych mniejszości wyznaniowych i średniowiecza, rozmach tak rozpiętej w czasie i przestrzeni intrygi przenosi nas w rejony przypowieści lub baśni, a nie kryminału, oczywiście sama ta historia rodowej zemsty jest piękna i drapieżna, niepokojąca i intrygująca, ale.... zarazem wydaje się nierealna, mało prawdopodobna, wręcz bajkowa; rzecz czwarta i ostatnia - mnogość postaci.... Krajewski co prawda panuje nad nimi, wie co i o kim chce napisać, ale czytelnikowi chyba łatwo się w tym zagubić; z drugiej strony warto docenić ciekawe relacje, a także uwikłania historyczne, osobiste czy emocjonalne, które angażują w zasadzie wszystkich bohaterów, psychologicznie jest to zatem świat niebanalny - Mock powoli staje się duchowym ojcem Anwaldta; z kolei Herbert Anwaldt przebywa długą drogę, by odkryć i dookreślić swoją tożsamość (tu pojawiają się bardzo celowe nawiązania i cytaty z "Króla Edypa", który to dramat, sadząc choćby po motcie powieści, jest swego rodzaju inspiracją dla Krajewskiego podczas pisania "Śmierci w Breslau", autor zresztą regularnie nie daje zapomnieć, że jest filologiem klasycznym, m.in. poprzez łacińskie sentencje zwykle związane z postacią Mocka); Olivier von der Malten skazany w wyniku wielu błędów, także własnych na bycie ostatnim ze swego rodu; Kurt Smolorz, który w ogóle jest świetną postacią drugiego planu i którego z Mockiem łączą więzy lojalności i przyjaźni, która obywa się czasami kilku porozumiewawczymi słowami i gestami....  - generalnie galeria bohaterów, zwłaszcza na drugim i trzecim planie jest tak bogata, że łatwo się w niej zgubić, to są interesujące, pełnokrwiste postaci, ale łatwo w nich stracić orientację, zwłaszcza po pewnych "przetasowaniach" związanych z nocą długich noży, które to wydarzenie sprawia, że kilka postaci znika definitywnie z fabuły, a między wieloma innymi zmienia się układ sił.... bo przecież Breslau lat 30. jest też areną wielkiej polityki, a rozrost władzy Hitlera i jego zwolenników nie pozostaje bez wpływu na życie miasta i ludzi.... jednakże - jako że miało być krótko.... - powiem po prostu, że "Śmierć w Breslau" to kryminał retro, który ukradł moją uwagę i mimo usterek jestem pod dużym urokiem tego świata i postaci stworzonych przez Krajewskiego, zamierzam więc czytać o Mocku dalej, bo póki co nie przewiduję rozstania ;)

Marek Krajewski "Śmierć w Breslau"
 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz