Ja i Wojtek nigdy się nie widzieliśmy, ale czasami się zdzwaniamy, żeby pogadać, być może poflirtować w jakimś sensie, ale nagle, gdy kilka dni temu do mnie napisał odkryłam, że zupełnie już z tego wyrosłam, wyrosłam z tego naszego gadania i już się do niego nie odezwę, nie z jakiejś konkretnej przyczyny, po prostu ta formuła się wyczerpała, nie mam mu nic do powiedzenia, nic mam też nic do usłyszenia, to ślepy zaułek rzeczywistości. Nie warto tam zaglądać nawet w chwili nudy. I właśnie tak skończyła się ta moja dziwna rzecz z Wojtkiem, czeskim księciem półkrwi.
W. - :*
K. - Bez żartów....
W.- I za to cię uwielbiam. W najśmielszych snach nie wyobraziłbym sobie takiej odpowiedzi.
K. - Już mi się nie śnisz, moment minął.
W. - Nie moment, a pół roku. Niemniej i tak chcę cię usłyszeć. I co najmniej małe co nie co o Twoim życiu. Skuś się.
K. - Książę, nie stanowisz dla mnie pokusy. Powiedz pa.
W. - Aaa tooooo, to ja już dawno wiem. Sama nie pałałaś chęcią napisania do mnie przez te pół roku. Ale lubimy ze sobą rozmawiać. Nawet jak pół książę i czarownica.
K. - Nie jestem w nastroju. I nie będę.
W. - A ja nie szukałem twojego numeru dłużej niż pięć sekund. Dobrze. Poczekam na nastrój. Wiesz, że warto.
K. - ....................
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz