piątek, 8 maja 2020

"Wąż jest kobietą" - Marek Krajewski "Mock. Początek" 25/52

...no i utonęłam w tej serii o Mocku, utonęłam w Breslau, nieuchronnie będę wspomniała okres mojego urlopu zdrowotnego jako czas, gdy przeczytałam całą serię o przygodach Mocka, ale to jest dobre wspomnienie i chyba chcę je mieć...


Czytając "Mock. Pojedynek", myślałam często, że pewną przewrotną cechą pisarstwa Krajewskiego (mocno widoczną w serii o Mocku) jest to, że z biegiem lat twórca ten pisze coraz lepiej, sprawniej buduje swoje fabuły, jest po prostu coraz bieglejszym rzemieślnikiem, efekt jest taki, że jego powieści są z biegiem czasu coraz lepsze i że gdyby ktoś chciał czytać przygody detektywa z Breslau, kierując się chorologią życia postaci, a nie tworzenia przez Krajewskiego kolejnych części serii, to pierwsze powieści o młodym Mocku są lepsze niż te mówiące o jego latach dojrzałych czy wręcz starości, choć z drugiej strony wszystkie są przecież naprawdę dobre. "Mock. Początek" jest zaś  kryminałem naprawdę świetnym. 

Przede wszystkim pochłonęła mnie bez reszty genialna, tajemnicza zbrodnia... w przeciwieństwie do pierwszych książek o Mocku mocno osadzona w Tu i Teraz, w powojennej rzeczywistości Breslau i pozbawiona abstrakcyjnych niekiedy w pierwszych powieściach Krajewskiego odniesień do przeszłości uwikłanych w nią osób. W nowo wybudowanej Hali Stulecia tuż przed jej spektakularnym otwarciem znalezione zostają ułożone w nieprzypadkową konfigurację zwłoki czterech chłopców, nad którymi wisi nagi mężczyzna z przyczepionymi skrzydłami. Szybko okazuje się, że chłopcy uczyli się w jednej szkole i byli bliskimi przyjaciółmi, co więcej sprawa ma polityczna wymowę, bo może położyć się cieniem na wizycie cesarza, która miała uświetnić otwarcie Hali. Co więcej miejsca porwań chłopców układają się na mapie Breslau w romb, mord wydaje się mieć więc skryte przesłanie i symbolikę. Mock tymczasem jest wachmistrzem wydziału obyczajowego, to początek jego kariery w policji, ma lat 30 i duże ambicje, a jego szefem jest Paul Vyhladil, zwany Hipopotamem, z którym detektyw nieszczególnie się dogaduje i który inicjuje aferę obyczajową, za którą grozi jego pracownikom zwolnienie z szeregów policji. Mock musi się wykazać, by ratować posadę, a sukces w śledztwie dotyczącym zbrodni w Hali Stulecia z pewnością by mu w tym pomógł.... tak zaczyna się akcja, która z czasem zyskuje klimat szpiegowskiej afery z lożą wolnomularską w tle z jednej i nacjonalistycznym Związkiem Wszechniemieckim z drugiej strony. Zaskoczyły mnie liczne volty w akcji, ale też wielość i rozmaitość uwikłanych w nią postaci, z których żadna nie jest płaska lub tekturowa, to pełnokrwiści ludzie, za którymi stoją ich nieoczywiste historie. Ciekawie jest też śledzić losy Mocka, który jeszcze nie jest w szponach alkoholu, jest ambitny, błyskotliwy, uparty, nieoczywisty, jego skupienie zburzyć mogą tylko piękne kobiety, za którymi wodzi wzorkiem. Pojawiają się również Lasarius i Muhlhaus, czyli postaci z innych części serii, które poznajemy w nowej odsłonie, bo dopiero na początku budowania ich relacji z Mockiem. Szczególnie cenna jest jednak uważność, z jaką podchodzi Krajewski do postaci epizodycznych, dzięki czemu nie sposób nie zaangażować w ich losy, a powieść zyskuje psychologiczne bogactwo. Zanim dochodzi do zbrodni w Hali Stulecia czytelnik ma okazję w krótkich odsłonach poznać chłopów, którzy padli ich ofiarą, później zaś poznaje ich rodziny, to sprawia, że ich śmierć i jej okoliczności wywierają mocniejsze wrażenie na czytelniku, nie jest to zbrodnia na anonimowych ofiarach, to tragedia konkretnych ludzi. Pojawia się też w fabule świetna postać kobieca - piękna, bogata i wykształcona (lekarz) Charlotta Bloch von Bekessy, której urokowi Mock nie może nie ulec i której rolę w całej intrydze bardzo długo trudno jest ostatecznie dookreślić. Jest to postać bardzo bogata, nieprzewidywalna, prawdziwa famme fatale często wymykająca się jednakże temu oczywistemu szablonowi. Zresztą wyrazistych bohaterów w tej powieści nie brak. Dyrektor szkoły Heckmann,  na którym Mock skutecznie trenuje imadło, bezwzględni bracia Matyskowie, pomagający detektywowi, piękna prostytutka Nora czy wreszcie historyczne postaci, jak architekt Hans Poelzig czy pułkownik wywiadu Walter Nicolai, którzy pod piórem Krajewskiego stają się nagle żywymi ludźmi i pełnowymiarowymi osobowościami. Podziwiać też można rzetelność w odmalowaniu szczegółów architektury i historycznych uwikłań Hali Stulecia. Jest to zresztą rzetelność, z której Krajewski jest znany od początku swojej pisarskiej kariery i która sprawia, że jego Breslau jest takie "żywe", prawdziwe, dotykalne. Doczepić się mogę tylko obecności Muhlhausa w Breslau w 1913 roku, bo w tym czasie powinien być gdzieś indziej, bo jak wynika z innych części serii ten bohater pojawił się w mieście dopiero po wojnie, ale i to wybaczam.... "Mock. Początek" to jest naprawdę przemyślany, gęsty, świetnie napisany retro kryminał w stylistyce noir.

Marek Krajewski "Mock. Początek" 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz