A mnie się to podobało.... gówniarzeria wychodziła mówiąc, że nudne... a mnie się podobało, no cóż zrobić, widać lubię nudne... kryminalna historia z czasów niedawnych, ale nieteraźniejszych, ładny scenariusz, cudowna muzyka, która chyba robi w tym filmie wszystko, Edward Norton, który się jakoś tak po ludzku i fajnie starzeje, zawsze go lubiłam, i tu ma świetną rolę, ma co grać i robi to dobrze, na drugim planie Baldwin nie widziany od tysiąca lat w niczym dobrym, a tutaj proszę, pasuje, gra, jak za starych dobrych czasów, William Defoe szalony jak zawsze, Bruce Willis przez chwilę, ale z wdziękiem, ładne zdjęcia miasta, dobry scenariusz, ciekawa intryga i rozwiązanie, którego nie przewidziałam, bo tam na końcu wszystko okazuje się mniej ważne, problemy społeczne, walka o sprawiedliwość, o wyrównanie krzywd, tolerancję, to wszystko było ważne przez cały film, ale ostatecznie okazuje się mniej ważne, mniej znaczące niż spokojne małe życie z kimś, kto cię zauważa i rozumie, chyba chodzi o to, że to była ładna opowieść i że polubiłam głównego bohatera, a muzyka mnie uwiodła, reszta po prostu była mniej ważna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz