Walentynkowy kicz zalewa miasto, ale mam do niego wiele mimowolnej sympatii, więc w zasadzie mi to nie przeszkadza. Rzecz przedziwna - wszystkie moje Walentynki dostałam od kobiet, w tym jedną od Małej Mi; od mojej matki ani słowa. Poza tym "Serotonina" Houellebecq`a czeka na półce, poza tym indyjska restauracja z balonami. Jednego z nich chyba nie do końca legalnie zabrałam dla Małej Mi, ale wcześniej szłam przez miasto właśnie z tym balonowym sercem, które unosiło się z mną na sznurku. W sumie bardzo dobrze mnie to opisuje. Serce na sznurku, serce gdzieś pod sufitem, serce bez sensu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz