przedziwny jest ten trzeci tom o Mocku... już w "Śmierci w Breslau" zdarzało się bohaterowi mieć sny, które zaczynały się od pozornej sielanki lub jakiegoś urokliwego wspomnienia czy marzenia, a kończyły na koszmarnych scenach pełnych rozpadu i obrzydliwości, w pierwszym tomie ten wątek w toku akcji blaknie i przepada, ale w "Widmach w mieście Breslau" znajduje rozwinięcie i rozlewa się wręcz na całą fabułę - sen, brak snu, koszmary, wizje, w tym także pijacka maligna... to powracające motywy w trzeciej części serii o Mocku

do tego jak zawsze jest u Krajewskiego Breslau, ulice, kawiarnie, mieszkania - miasto wskrzeszone z wielką rzetelnością i troską o szczegóły, szczególnie apetyczne były opisy licznych posiłków, bo Mock lub jeść i je dużo, je i zapija, z upodobaniem, każdy z tych opisów, mimo iż w zasadzie nie podzielam kulinarnych upodobań Mocka, był bardzo smaczny i soczysty, i nie mogłam opędzić się od myśli, że z całą pewnością wyszedł spod ręki pisarza, który sam lubi jeść i smakować życie, poza tym ta żarłoczność Mocka doskonale i na wielu planach pasuje do jego osobowości, bo ten bohater zagarnia dla siebie świat, zajmuje sobą dużo miejsca, ma wiele charyzmy, siły, wyrazistości, która wydaje się wręcz ekstremalna zarówno gdy mowa o jego wadach, jak i zaletach
![]() |
Marek Krajewski "Widma w mieście Breslau" |
![]() |
Marek Krajewski "Widma w mieście Breslau" |
Intryga kryminalna jest jak zawsze u tego pisarza pełna zawiłości i ślepych zaułków mylących uwagę odbiorcy, ale wciąż ciekawa i wciągająca. Tym razem cała zagadka zbrodni jest powiązana z sektami i okultyzmem, który bujnie rozkwitał w powojennej rzeczywistości, pojawiają się filozoficzne rozważania o Eryniach, pojawia się medium, hipnoza i rytualne mordy, a także zemsta, która gotowa jest poświecić dla swego spełnienia dowolną ilość ofiar, ciekawy zabiegiem jest to, że poznajemy zapiski i notki mordercy, choć oczywiście w żaden sposób nie ułatwia do domyślenia się kim on jest, to jednak jego intencje i sposób myślenia są zaskakujące, psychotyczne i intelektualnie wyrafinowane
przyznam, że kompozycyjnie początek powieści ciągnie zbyt wiele wątków i wkrada się w niego chaos, do tego pijaństwo Mocka przenikające początek fabuły jest tak wszechobecne, że staje się prawie głównym tematem utworu, w dalszej części "Widm w mieście Breslau" spójność jest jednak większa, wątki zaczynają się zazębiać i współgrać, a utwór dość dynamicznie zmierza do pełnego tragizmu finału, z perspektywy całości kompozycja wydaje się więc znacznie lepsza niż na początku powieści, w gruncie rzeczy utwór Krajewskiego jest to bowiem coś więcej niż kryminał, jest to historia o człowieku, pełna fatalizmu i smutku, i kiedy wreszcie Mock na ostatnich stronach zasypia kamiennym snem w kawiarni jest to sen zasłużony i konieczny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz