Że życie trzeba osładzać to wiadomo, że rzeczywistość bez różnego rodzaju osładzaczy jest nie do zaakceptowania to takoż wiadomo, osładzacze trudno potem spalić, jeśli są spożywcze - i to też wiadomo, ale... ostatecznie, co z tego? w końcu godnie przetrwałam urodziny, w końcu mam jakieś upiorne przeziębienie, choć udaję, że nie mam, w końcu w pracy trwa niepojęte szaleństwo, które staram się bez powodzenia ujarzmić, no i czarne koty w ogóle chodzą całymi stadami, a grono znanych mi ludzi, którzy biorą leki psychotropowe ciągle rośnie - w obliczu takowych okoliczności tuczące jak diabli ciastko po prostu mi się należy, duże ciastko i morze kawy, banalna uroda życia, a niech tam, niech będzie, a co mi tam... (za ciastko dziękujemy Tomaszowi, który zakupił, przytachał i pomógł zjeść oraz cukierni "Siódme niebo", która ciastko stworzyła).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz