Film ciekawy, z obiecującą obsadą, która daje radę zgodnie z oczekiwaniami, poza tym wciągająca opowieść, dobre dialogi, interesujące tło obyczajowe (amerykański rynek telezakupów w fazie wstępnego kiełkowania, niezłe), do tego całkiem niezła warstwa psychologiczna, choć momentami spłycona i nadmiernie oczywista, jakby mi ją ktoś do głowy łopatą nakładał; ogólnie to nie, żeby Oskar od razu i nie, żeby mnie "Joy" zabijał, choć jest to film dobry, dobrze skomponowany, zagrany i pomyślany; subiektywnie odnotowałam go przede wszystkim jako dość przykrą w odbiorze opowieść o relacjach w rodzinie, główna bohaterka powinna kilkakroć utonąć w morzu frustracji i kompleksów, a tymczasem jako ten Syzyf zasuwa pod górę wbrew wszelkim przeciwnościom, wahałam się cały czas - współczuć czy podziwiać? gatunkowo... oczywiście biografia, absolutnie nie jest to jednak komedia, przynajmniej mnie taki gorzki humor o barwie piołunu nie bawi, na pewno jest to bolesny, miejscami paskudny w wymowie dramat rodzinny, także obyczaj w klimacie american dream... ale cena z to marzenie... wow... wysoka.... horrendalnie
- Nie potrzebuję księcia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz