Niedawno solidnie potłuczona (z powodu własnej lekkomyślności zresztą), znalazłam - idąc i przetrawiając wydarzenia z ostatnich dni - pęknięty portret ma murze (gdzieś między garażami koło szkolnego boiska na Szafrana) i myślę, że na pewno bardziej dla mnie znaczy ten portret teraz niż kiedy był nowy czy nienaruszony; stałam i gapiłam się; więc chyba jest tak, że z chłodną obojętnością doceniam wszelką perfekcję, ale to pęknięcia na rzeczach i ludziach są tym, co mnie ogniskuje, czasami jesteśmy przecież przede wszystkim i bardziej niż czymkolwiek innym sumą naszych pęknięć i zadrapań, patrzę i widzę dokładnie to, dokładnie tak i to mi się podoba, bywa, że tylko to; rysy, zadrapania, ślady po szwach - dowody, że żyjesz, że próbowałeś...
wtorek, 28 kwietnia 2015
pęknięcia i obtłuczenia
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz