Absolutnie jest przedziwnie teraz, wszystko na raz się podziało, trochę mi trudno, trochę to jest czas byle jaki, ale przecież jakoś się jest i jakoś się trwa, Mała Mi dorasta i wyrasta, jest przedziwna i czasami nie dowierzam, że to ja ją w pewnym sensie stworzyłam, jestem dumna oczywiście, bo mądra jest i inna niż inni - bez obaw i wątpliwości, tymczasem w pracy... no cóż, walka z wiatrakami w pełni, chyba skończy się to na tym, że odejdę z mojej ukochanej szkoły, robiąc odrobinę huku, ale nie da się inaczej, inną opcja jest pójście na ustępstwa, na które pójść nie mogę i patrzenie na to, jak nieudolni urzędnicy marnują moją pracę, a ja się nie zgadzam się i niestety jedyną dostępną formą niezgody jest w tej chwili nieuczestniczenie, mimo to smutno jakoś, trudno i żal, bo na moich kościach stoi ta moja terapeutyczna szkoła, na moich emocjach, moim czasie, na moim życiu, i jest przez to mocno Moja, a muszę zostawić, wiadomo, że to tego trochę stresu, trochę zgrzytów, generalnie idę pod górę; w życiu w ogóle niby spokój, ale przecież wcale nie, i może tego brak mi najbardziej, chwili spokoju i żeby nie działo się nic, cholernie nie docenia się takich czasów bez "dziania się", kiedy one trwają, a teraz bardzo by się przydały
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz