w międzyczasie gdzieś zupełnie niedaleko za moimi plecami toczą się rozgrywki personalne kogoś z kimś, zerkam na to pogardliwie i z pewnym oburzeniem, może nawet z niesmakiem i to zresztą także jest nieważne, bo oprócz niejasnej świadomości, że tak być nie powinno, wiem, że odpowiadam w takich razach tylko za siebie, i tylko za siebie mogę ręczyć, a i to przecież bywa ogromny wysiłek;
ściągnęłam z półki Żulczyka, czekał od dawna, mam zamiar przeczytać, więc rzuciłam go na biurko, żeby na mnie "patrzył" - patrzy i kusi, i to skutecznie, zatem wygra zapewne rywalizację ze stertą sprawdzianów majaczącą tuż obok, taka tam słabość.... moja, oczywiście moja;
śnią mi się mężczyźni, którzy do mnie coś mówią, czegoś chcą, wymagają, hybrydy znanych mi mężczyzn, śnią mi się kompletnie nieerotycznie, po prostu przychodzą i mówią do mnie, mówią... tylko wszystkie te słowa są zupełnie nieważne, nie pamiętam żadnego z nich, kiedy się budzę, choć wiem, że chciano ode mnie czegoś, żądano, wymagano, proszono, nalegano... a mnie to nie za bardzo obchodziło, starałam się, ale tak naprawdę nie obchodziło mnie to wystarczająco, ci mężczyźni ze snów są zupełnie niewymyśleni i mają swoje odpowiedniki w rzeczywistości, ale w moim śnie występują zupełnie przedziwnie, bo stapiają się ze sobą - z dwóch rzeczywistych powstaje jeden senny twór i bardzo mnie to dezorientuje, bo nie wiem, z kim tak naprawdę rozmawiam, nie wiem, czego oczekiwać, zatem sny są po prostu o dezorientacji, o zaskoczeniu, niepewności, o tym, że się nie rozumiemy, zwykła rzecz;
Norwid napisał taki wiersz "Ogólniki", zupełnie inny niż to co ja tu teraz, mimo to jakoś mi się skojarzyło, i jeszcze: zawsze uważałam, że "Priorytety" byłoby celniejszym tytułem... szczegół, Norwida poprawiać pewnie nie wypada
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz