czwartek, 11 czerwca 2015

śniło się

jestem kimś innym, ale to ciągle ja, dziewczyna o czarnych prostych włosach, w szarej długiej sukience, do kostek, w białej luźnej bluzce, bez makijażu, czarne oczy, ciemna skóra, ale jasna jak na Hinduskę, inni ludzie mają wyraźnie ciemniejszą, jestem szczupła, drobna, na nogach skórzane sandałki, idę przez miasto i jest wieczór, budynki z piaskowca parują jeszcze ciepłem, ściemnia się, nie powinnam tu być sama, nie powinnam tu być zwłaszcza o tej porze (!!!), więc rozglądam się z niepokojem, na ulicach nie ma  już innych kobiet, czasami mijają mnie grupki mężczyzn, niskich, jasno ubranych o ciemnych oczach i śniadej skórze, przyglądają mi się, nie powinno mnie tu być, znowu niepokoję się, idę szybkim lekkim krokiem, wiem, że mój ojciec nie byłby zadowolony, gdyby wiedział o tym wszystkim, ale też dziwnie cieszy mnie ta sytuacja, mam poczucie wolności, niezależności, to ekscytacja, mimo to martwią mnie baczne spojrzenia innych ludzi, idę szybko, lekko zbiegam po schodach, na dole zaczepia mnie mężczyzna, młody, inny niż tamci, nie jest Hindusem, wygląda inaczej, wysoki, chudy, ma niebieskie oczy, jest spalony słońcem, ale jego włosy są znacznie jaśniejsze niż innych; czy może mi jakoś pomóc - pyta, życzliwie, a ja nie czuję się zagrożona, pyta dokąd idę, może mógłby mnie odprowadzić, wiem, że chce dobrze, potakuję; idę do domu wuja, to jest gdzieś na ulicy Salomona, nie mogę znaleźć - tak mu wyjaśniam, obiecuje mnie zaprowadzić, idę szybko, on obok, wiem, że ojciec byłby niezadowolony z tego towarzystwa, bo to ktoś obcy, ale idziemy razem, jest mi raźniej, widzę szyld przy rozwidleniu ulic i napis "Salomon", nagle jest noc i robi się bardzo zimno, marznę, mój towarzysz okrywa mnie swoją marynarką, idzie blisko, wiem, że to niestosowne, jestem skrępowana, ktoś może nas zobaczyć, trochę się denerwuję, więc choć zrobiło mi się na moment cieplej, wymykam się z marynarki, która spadami mi z ramion na ziemię, idę szybciej niż on, ale wiem, że nadal idzie za mną, lubię go, ale martwi mnie coraz bardziej, że jestem tu z nim, że mogę być z nim widziana; czemu? - pyta mnie, pyta o tę zrzuconą marynarkę; dobrze wychowane kobiety tak nie robią - wyjaśniam krótko, czy on tego nie wie, nie rozumie?; idzie ze mną, szukam domu wuja, nie mogę tam trafić, błądzę i nagle wiem, że nigdy tam nie trafię, idziemy.... szybko, szybko, jest noc i jest mi zimno, prawie biegnę

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz